fot. Post of Belarus, http://belpost.by/stamps/catalog-by-date/1996 (CC) commons.wikimedia.org
fot. Post of Belarus, http://belpost.by/stamps/catalog-by-date/1996 (CC) commons.wikimedia.org
Nowa Europa Wschodnia Nowa Europa Wschodnia
273
BLOG

Z Baćką kręcimy się w kółko

Nowa Europa Wschodnia Nowa Europa Wschodnia Polityka Obserwuj notkę 0

W relacjach unijno-białoruskich od dawna nic się nie zmienia: sankcje, odwilże, pogróżki i tak w kółko. Odwoławszy własnie zachodnich ambasadorów z Mińska Łukaszenka wykonał kolejny obrót.

 

Poproszenie o wyjazd z Białorusi ambasadorów Polski i Unii Europejskiej to jedna z ostrzejszych decyzji, jakie mógł podjąć reżim Aleksandra Łukaszenki. Trudno powiedzieć, czy to już kulminacja dyplomatycznej i medialnej wojny Białorusi z Europą, czy też czekają nas jeszcze gorsze informacje. Mińsk zareagował tak na rozszerzenie sankcji unijnych wobec przedstawicieli elity białoruskiej, ale nie ulega wątpliwości, że decyzja Łukaszenki wpisuje się w prowadzoną od dawna politykę reżimu: mieliśmy przecież propagandowe ataki na Polskę w telewizji, a wcześniej niszczenie niezależności Związku Polaków na Białorusi.

Przez cały ostatni rok Mińsk oskarżał Warszawę o sponsorowanie demonstracji przeciw Łukaszence i wymyślał coraz to nowe i coraz bardziej absurdalne oskarżenia. Trudno powiedzieć czy Aleksander Grigoriewicz naprawdę wierzy w to wszystko, czy może jest też tak, że jego najbliższe otoczenie (w które europejskie sankcje najbardziej uderzają) nie potrafiło lub nie chce swojemu szefowi wytłumaczyć prawdziwych przyczyn protestów. Prawidłowa i najbardziej zresztą oczywista odpowiedź musiałaby być bowiem albo zabójcza dla nich, albo dla samego Łukaszenki. Napuszczają oni więc białoruskiego prezydenta na Polskę, na Europę, a ten – o co nietrudno – wierzy im i grozi Zachodowi nie palcem, ale całą pięścią.

Trudno oprzeć się wrażeniu pewnej powtarzalności w relacjach Mińska z resztą świata. Wybory, protesty, areszty, umizgi do Zachodu i udawany dialog, ustępowanie Moskwie i oddawanie Rosjanom przemysłu, znów areszty, znów wybory, znów protesty, nowe filmy propagandowe w telewizji, odwoływanie dyplomatów, kolejne próby handlu więźniami politycznymi (amnestie w zamian za kredyty) – wszystko to z dość dokładną powtarzalnością obserwujemy na Białorusi od połowy lat 90. I jak widać, brak wciąż odpowiedzi na pytanie, jak wyjść z tego zaklętego kręgu.

Znów musimy czekać na kolejne kroki Mińska i domyślać się, co mogą oznaczać jego pogróżki i przebąkiwania o rozwiązaniach siłowych. Czy będzie chciał zaszkodzić mieszkającym na Białorusi Polakom? Czy nie tylko poprosi o wyjazd, ale formalnie uzna naszych ambasadorów za personae non gratae? Zerwie stosunki dyplomatyczne? Zamknie granice? Czy może uznawszy, że zrealizował swoje plany (nie wiadomo, co prawda jakie konkretnie) zacznie nawiązywać dialog z Unią Europejską i mizdrzyć się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego?

Kręcimy się w kółko z Łukaszenką i niewiele wskazuje na to, byśmy to my mogli ten nieszczęsny taniec przerwać czy choćby nadać mu rytm. To on zdołał przełamać solidarność krajów UE i za sprawą sprzeciwu Słowenii uchronić przed sankcjami bliskiego sobie oligarchę. Łukaszenka umie więc nie tylko grać z Unią, ale i rozgrywać w samej Unii – do której, wydawałoby się, tak mu daleko. To nowa ważna i gorzka lekcja.

 

Andrzej Brzeziecki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka