Nowa Europa Wschodnia Nowa Europa Wschodnia
515
BLOG

Kułakowski: Nie przekreślajmy Janukowycza

Nowa Europa Wschodnia Nowa Europa Wschodnia Polityka Obserwuj notkę 3

Jakże dumni muszą być teraz starzy i nowi ludzie z Bankowej, jak znów się mówi na siedzibę Administracji Prezydenta: Wiktor Janukowycz, Leonid Kuczma i „ojciec sukcesu” Wiktor Medwedczuk – były szef administracji Kuczmy, trzęsący za jego kadencji Ukrainą, od urzędników, przez polityków, po oligarchów. To Medwedczuk wymyślił projekt zmiany systemu politycznego – i to już po wyborach parlamentarnych w 2002 roku, gdy okazało się, że opozycja rośnie w siłę i nie jest pewne, czy następca Kuczmy zapewni jemu i całej ekipie nietykalność, tak zwaną kryszę. Dziś wiadomo, że udało się wtedy Bankowej skompromitować i wystrychnąć na dudka całą „pomarańczową zarazę”, jak często określało się w kuluarach sztuczną i nienawidzącą się koalicję Wiktora Juszczenki i Julii Tymoszenko. Powrócił system prezydencki. Bankowa znów będzie rozdawać karty politykom, oligarchom, przedsiębiorcom wszelkiej maści, szefom obwodów i miast. Zaprowadzi „porządek” i zapewni „stabilność” – zgodnie ze znanymi hasłami Janukowycza.

Na decyzję Sądu Konstytucyjnego czekano od wielu miesięcy, nie jest więc żadnym zaskoczeniem. Tym bardziej że Janukowycz konsekwentnie konsolidował władzę, począwszy od powołania z rażącym naruszeniem Konstytucji koalicji parlamentarnej i rządu, przegonienia z Sądu Konstytucyjnego trzech sędziów mianowanych przez Juszczenkę, po wprowadzenie ograniczeń w wyborach lokalnych, między innymi przez likwidację możliwości ubiegania się o urząd prezydenta miasta niezależnych kandydatów. Było więc oczywiste, że Trybunał każdy podsunięty mu wniosek rozpatrzy zgodnie z wolą prezydenta. Teraz Janukowycz już bez żadnych przeszkód będzie odwoływał i powoływał premierów (za zgodą parlamentu), ministrów, szefów wszystkich najważniejszych instytucji państwowych, tworzył rząd i sprawował nadzór nad administracją obwodową.

Czy zmiana systemu politycznego to dobra wiadomość? I tak, i nie. Tak, ponieważ nowelizacja Konstytucji z grudnia 2004 roku, wprowadzająca system parlamentarno-gabinetowy, była pisana „na kolanie”, jako dowód kompromisu między ówczesną Bankową a nadchodzącą ekipą i zgoda na trzecią turę wyborów. Nie ma na to dowodów, ale zgadzając się na powtórkę wyborów, Leonid Kuczma zapewnił sobie ze strony „pomarańczowych” nietykalność. Nowelizacja stała się źródłem kryzysu politycznego i stworzyła okazję do wyrywania sobie łakomych kąsków przez kohabitacje Juszczenki z panią premier, później z premierem Janukowyczem i znów z Julią Tymoszenko. Nie wiadomo było, kto za co odpowiada, na przykład w systemie parlamentarno-gabinetowym ministra spraw zagranicznych powoływał prezydent. Centrum władzy przeniesiono do rządu, zachwiano równowagę między głównymi organami władzy państwowej. Z każdym miesiącem patologia polityczna się pogłębiała. Krok po kroku żegnano się z kolorową rewolucją z 2004 roku. Najpierw, we wrześniu 2005 roku, rozpadła się „pomarańczowa” koalicja, gdy okazało się, że pod względem korupcji, nepotyzmu, sporów personalnych (na przykład między Julią Tymoszenko a ówczesnym szefem Rady Bezpieczeństwa i Obrony Narodowej Petrem Poroszenką), braku reform i wizji państwa „pomarańczowy” rząd niczym nie różnił się od poprzednich. Później były wybory prezydenckie, w których – z poparciem nieco wyższym niż błąd statystyczny – przegrał Juszczenko. Kolejnym gwoździem do „pomarańczowej trumny” jest orzeczenie Sądu Konstytucyjnego.

Powrót systemu prezydenckiego to szansa na uporządkowanie państwa po fatalnych, populistycznych rządach z lat 2005-2009. Teraz cała odpowiedzialność za Ukrainę spadnie na jedną osobę. Janukowycz nie będzie mógł tłumaczyć się, że parlament przeszkadza mu w reformowaniu kraju. A prezydent wciąż stoi przed ogromną, cywilizacyjną szansą. Skupiając władzę w swoich rękach i rozgrywając oligarchami, może (i już to robi) zreformować gospodarkę i przygotować Ukrainę do Euro 2012 – wbrew pozorom najważniejszego projektu, który na lata może zapewnić Ukrainie prestiż. Przyspieszając projekty infrastrukturalne, przede wszystkim we Lwowie, Janukowycz zbliży Ukrainę do Europy Zachodniej. Jego rządy to także szansa na zbliżenie z Unią Europejską, wprowadzenie Ukrainy do pogłębionej strefy wolnego handlu z UE poprzez podpisanie umowy stowarzyszeniowej, mimo że negocjacje stanęły w martwym punkcie. To szansa na doprowadzenie do liberalizacji reżimu wizowego.

Ale konsolidacja władzy budzi ogrom negatywnych emocji, przede wszystkim obawy o powrót prezydentury à laLeonid Kuczma, do którego Janukowycz znacznie się upodobnił, choć wciąż jeszcze sporo mu brakuje. Prezydent już zamknął usta mediom i wyniszczonej na własne życzenie opozycji, ogranicza swobody demokratyczne, idzie na niewybaczalne ustępstwa wobec Rosji, nie docenia znaczenia Polski ani przykładu, jakim mogłaby być dla ukraińskiej transformacji. Jednak demokratyczne wartości i standardy w obliczu ciężkiego kryzysu gospodarczego, rozdętej przez ciągłe, populistyczne kampanie wyborcze opieki socjalnej czy zadłużenia Ukrainy, nie są obecnie nad Dnieprem tak istotne. Gospodarka musi być najważniejsza, przynajmniej przez jakiś czas.

1 października 2010 roku okazało się, że nie było Majdanu w 2004 roku, nie istnieje Wiktor Juszczenko ani obrażona na naród Julia Tymoszenko. Prawie nikt nad Dnieprem nie tęskni za „pomarańczowym” modelem państwa. Jest Wiktor Janukowycz, zwycięzca, którego nie powinniśmy jeszcze przekreślać, ponieważ to najmniejsze zło na Ukrainie. Patrzmy mu jednak baczniej na ręce i prowadźmy politykę długiego marszu. To zaprocentuje. Ukraińskie społeczeństwo potrzebuje odpoczynku po nieustannej „wojnie na górze”, opozycja musi przyjąć nową strategię działania. Przyjdzie kolej także na pozbawienie tronu Janukowycza, ale bardziej martwi to, że na ukraińskich stepach nie widać ani jednego polityka, który mógłby wnieść coś nowego do sowieckiego modelu ukraińskiego państwa i przeprowadzić ten kraj za miękką szengeńską kurtynę.

Tomasz Kułakowski

Zobacz także komentarz Pawła Pieniążka Halo, czy tu Kuczma?.

Tekst ukazał się na stronie "Nowej Europy Wschodniej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka